Urodzinowo w Poleskim Zakątku

To były urodziny! Niezapomniane trzy dni z paczką wiernych Przyjaciół w przepięknym, klimatycznym domu z rajskim ogrodem. Siedlisko „Poleski Zakątek” w pobliżu Jeziora Zagłębocze,  stworzone przez cudownych Gospodarzy, Natalię i Mariusza. Z domu można nie wychodzić, ale Poleski Park Narodowy i Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie warte jest ruszenia się z kanapy – czysta natura, cisza, obfitość fauny i flory zachęca do wycieczek i pieszych i rowerowych.

 

 

Pogoda nie rozpieszczała, więc na pierwszy ogień objazdówka po najbliższej okolicy. Historia Sosnowicy, związana jest z rodem Sosnowskich herbu Nałęcz, a najbardziej znaną postacią był wojewoda smoleński i hetman polny litewski Józef Sosnowski. Do dziś możemy podziwiać część zabytkowego kompleksu dworsko-parkowego z dobrze zachowaną oficyną.

Tutaj w córce wojewody hrabiego Sosnowskiego, Ludwice, zakochał się z wzajemnością młody Tadeusz Kościuszko, który uczył obie córki rysunku, malarstwa, matematyki i historii powszechnej. Niestety romans ten nie miał happy-endu. Tadeusz, gdy poprosił o rękę panny, usłyszał, że „synogarlice nie dla wróbli, a córki magnackie nie dla drobnych szlachetków”.  Próba porwania też nie udała się. Panna została wydana za księcia Lubomirskiego, a Kościuszko ze złamanym sercem emigrował do Ameryki. W sosnowickim parku leśnym można zobaczyć symboliczne dwa drzewa: sosnę i dąb, które rzekomo posadzili zakochani.

 

 

Z dworskiego parku warto przejść się drogą kawałek dalej do rozległych stawów gospodarstwa rybackiego “Polesie”, które udostępnia też płatne łowiska miłośnikom wędkowania. Złowić tu można karpie, szczupaki i sumy, kiedyś zarybiano je jesiotrem. Jeśli ktoś nie lubi łowić, może skosztować ryb w okolicznych lokalach gastronomicznych.

 

 

We wsi warto zobaczyć również przepiękną cerkiew prawosławną pw. Św. Piotra i Pawła z końca XIX w., można ją zwiedzać z przewodnikiem. Przez wieki w Sosnowicy przeplatały się wpływy kultury ruskiej i polskiej, prawosławia i kościoła rzymskiego. Spowodowało to powstanie specyficznej mozaiki etnicznej, wzbogaconej z czasem przez ludność pochodzenia żydowskiego. II wojna światowa zrujnowała ten różnorodny świat. W latach pięćdziesiątych XX wieku cerkiew służyła jako magazyn gromadzki, a jej wyposażenie zostało zdewastowane. Szczęśliwie w latach 2007-2018 przeprowadzono w niej potrzebną renowację i przywrócono jej pierwotny blask.

 

 

Kilka kilometrów od Sosnowicy, we wsi Hola, istnieje jeszcze starsza drewniana prawosławna cerkiew, z 1702 r, pw. św. Antoniego Pieczerskiego i św. Męczennicy Paraskiewy, położona w sąsiedztwie Skansenu Kultury Materialnej Chełmszczyzny i Podlasia. W skansenie zobaczymy drewnianą wiejską chałupę z pełnym dawnym wyposażeniem. Ogrodzenie tradycyjnym płotem, zwanym także chruśniakiem, oplecionym powojem i ukwieconym malwami, dodaje lokalnego kolorytu. Obok stoją plecione wiklinowe stodółki, studnia z żurawiem i drewniane ule. Cmentarz nieopodal cerkwi przypomina, jak tragiczne były losy tutejszej społeczności, której nie oszczędzały historyczne zawieruchy.

 

 

Po solidnej dawce historii i kulturoznawstwa przyszedł czas na eksplorowanie natury. A zachwyca ona tu na każdym kroku. Dzięki swemu bogactwu przyrodniczemu, teren objęty został ochroną parku narodowego i parków krajobrazowych, co pozwoliło zachować nieskalaną naturę i jej urzekające piękno.  Na zachód słońca wybraliśmy się więc na obłędne o tej porze roku wrzosowiska, fiolet po horyzont, aż oczy bolą z zachwytu, a w ich sercu… ule. Miód wrzosowy, zwany królem miodów, posiada moc walorów prozdrowotnych, nie zawiera wielu witamin, ale za to cechuje się wysoką zawartością enzymów i wolnych aminokwasów.

 

 

Dziewczyny o świcie zerwały się na Czahary czyli miejsce obserwacji żurawi, jedną z największych tutejszych atrakcji. Warto poświęcić się, aby zobaczyć żurawie zbierające się do odlotu pod koniec lata i usłyszeć ich charakterystyczny klangor. Ścieżka dydaktyczno-przyrodnicza „Czahary” rozpoczyna się w Zastawiu przy wieży widokowej Poleskiego Parku Narodowego. Sześciokilometrową trasę przejdziemy w ok. dwie godziny.

Oprócz żurawi na rozlewisku, znajdziemy tu Bagno Bubnów – największe torfowisko Poleskiego Parku Narodowego, łąki trzęślicowe, stanowisko wodniczki – niepozornego ptaszka z rodziny trzciniaków, który jest najmniejszym migrującym ptakiem Europy, kwitnące storczyki i gnidosza królewskiego, łosia i jelenia szlachetnego, przeplatkę aurinię czy kszyka. Drewniane kładki, wieże i platformy widokowe odkryją dla nas wiele tajemnic torfowisk, są tu udogodnienia dla osób niepełnosprawnych i rodzin z wózkami dziecięcymi.

 

 

Po obfitym śniadaniu nasza ekipa, już w całości, pognała na rowerach w siną dal. Polesie to kraina bagien, moczarów i unikalnych przyrodniczych skarbów. Ze wsi Lejno przez Jamniki dojechaliśmy do Perehodu – ścieżka prowadzi groblami wzdłuż malowniczych Stawów Pieszowolskich. A tam wrzosowiska, lasy grądowe, bory sosnowe, żółw błotny, łoś w kąpieli, polujące bieliki, perkoz dwuczuby, dumne łabędzie nieme, „dmuchajace w butelkę” bąki , kszyki, podgorzałki, trzciniaki, kormorany, czapla biała, czapla siwa, mieniące się w słońcu zimorodki, nie sposób wyliczyć wszystkich. Ornitolodzy będą zachwyceni! Dla miłośników ptaków, Poleski Park Narodowy przygotował dwie wieże widokowe i schron ornitologiczny.

 

 

Z Perehodu zawróciliśmy na ścieżkę rowerową „Mietiułka”. 21 km i 3 godziny rowerowego raju. Mkniemy przez rozlewiska na łąkach Pociągi, Ochoża i Radwania.  Przejeżdżamy przez jedne z najstarszych lasów Parku, wchodzimy na wieżę widokową i podziwiamy panoramę Durnego Bagna. Jednym z ciekawszych fragmentów ścieżki jest punkt widokowy w miejscowości Wielki Łan, z którego roztacza się piękny widok na łąki i lasy. Tu znów spotykamy żurawie i łosie. „Mietiułka” przecina kompleks lasów łowiszowskich – tutejszą ostoję wilków.

 

 

„Mietiułką” dotarliśmy do Jeziora Wytyckiego, największego na Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim i drugiego na Lubelszczyźnie (największy jest Zalew Nielisz). Jest tu plaża i kąpielisko, jest też raj dla wędkarzy: amur, boleń, karaś, karp, leszcz, lin, okoń, płoć, sum, szczupak – do wyboru, do koloru. My zrobiliśmy sobie krótki popas w wiejskim sklepie w Wólce Wytyckiej a potem, nim się obejrzeliśmy, zatoczyliśmy 50 kilometrów do naszego urokliwego zakątka.

 

 

Głodni, niczym łowiszowskie wilki, pognaliśmy odkrywać lokalną gastronomię, troszkę już wcześniej odkrytą przez niektórych członków załogi, więc pewniak. I tak restauracja w Hotelu Drob w Urszulinie to absolutne „must be” na Polesiu. Można tu naprawdę dobrze pojeść. Polesiaki czyli pierogi z nadzieniem z surowych ziemniaków, chrupiąca rumiana kaczka z kopytkami, chłodnik litewski z ziemniakami z okrasą, żeberka powalające nie tylko wielkością, golonka, flaki z boczniaków, pieczony łosoś – nikt nie wyjdzie stąd głodny, a kubki smakowe szczęśliwe.

Torty bezowe śmiały się do nas jeszcze, ale mieliśmy w domu urodzinowe desery, więc zostawiliśmy sobie tę słodycz na kolejny raz. Bo do Lejna wrócimy. W końcu nie przejechaliśmy się bryczką, dwie fryzyjki w stajni zachęcały do spaceru w terenie, ale już nie starczyło czasu. Kąpiel o zachodzie słońca w Jeziorze Zagłębocze też przed nami. Mówimy więc „do zobaczenia w Poleskim Zakątku”!