Pod słońcem Kaliforni

Gdy Ania zaprosiła mnie do współpracy, długo zastanawiałem się, jak powinien wyglądać i czego dotyczyć mój pierwszy tekst. Jak to często bywa wena przyszła niespodziewanie, a tematu dostarczyła mi moja codzienna rutyna, podczas której przygotowuję winne propozycje dla gości naszych dwóch restauracji. Dziś zabieram Was aż za wielką wodę, do znanej z liberalnego prawodawstwa i wielkich wytwórni filmowych Kalifornii.

 

Fot. https://wentevineyards.com/

Ten amerykański stan, będący blisko o jedną trzecią większy od terytorium naszego kraju, zasłynął w świecie jeszcze w jednej, bliskiej memu sercu dziedzinie — winiarstwie. Kalifornia położona na zachodnim wybrzeżu USA, już w końcówce 19. stulecia odnosiła niemałe sukcesy dzięki swoim znakomitym winom. Niestety świetnie rozwijające się uprawy winorośli i umiejętności winiarzy zahamował, a wręcz eksterminował, rządowy zakaz produkcji i sprzedaży alkoholu, wprowadzony w 1919 roku. Pieczołowicie pielęgnowane krzewy, masowo szły pod nóż a z ponad 700 kalifornijskich winnic przetrwało zaledwie kilkadziesiąt, które dostały zgodę na produkcję wina do celów liturgicznych. Z kolan tamtejsi producenci dźwignęli się w latach 60. ubiegłego wieku, jednak dopiero w 1976 roku przywrócono ich trunkom należne im miejsce na światowych rynkach. Stało się to za sprawą degustacji zorganizowanej w paryskim hotelu Intercontinental, na którą zaproszono dziesięcioro francuskich krytyków, dziennikarzy winnych, sommelierów i członków rządowej agencji zarządzającej apelacjami. Podano im w ciemno do degustacji słynne francuskie wina z Bordeaux i Burgundii oraz wybrane etykiety od winiarzy z Kalifornii. Jak się pewnie domyślacie, nieznający zawartości swoich kieliszków francuscy degustatorzy, za najlepsze wina w kategorii białe i czerwone, uznali butelki od amerykańskich producentów.

 

Fot. Agata Kwaśnik

To był impuls do dalszego rozwoju kalifornijskiego winiarstwa, ostatecznie czyniąc z niego jedną z bardziej rozpoznawalnych i popularnych marek na świecie. Wróćmy jednak  do sedna sprawy, czyli do pochodzącej z San Francisco Bay, butelki świetnego Merlota od rodziny Wente. Ta wywodząca się jeszcze z rozbitej na drobne księstwa Rzeszy Niemieckiej familia, swój nowy dom znalazła na Zachodnim Wybrzeżu, zakładając  pierwsze winnice w 1883 roku. Dzięki wielopokoleniowej tradycji Wente stali się potentatem w jednej z amerykańskich apelacji AVA Livermore Valley. Niestety trzeba zauważyć, że na naszym młodym pod względem wina rynku, nie jest wcale łatwo kupić dobre jakościowe wina pochodzące z Kalifornii. Sklepowe półki w marketach i dyskontach uginają się wręcz od pochodzących z tego rejonu świata ”winek”, które niezbyt chlubie reprezentują swoją wielką ojczyznę. Zrobione z owoców zbyt dojrzałych, oferują nam paletę smaków o konfiturowym i dżemowym charakterze, tracąc jednocześnie odświeżającą i oczyszczającą kubki smakowe kwasowość. Sandstone Merlot to jednak pełnoprawne wino przez duże ”W”.

 

Fot. https://wentevineyards.com/

 

Wino jest jednym z niewielu dóbr konsumpcyjnych, które jest efektem połączenia dobrodziejstw natury z wiedzą, doświadczeniem i ludzką pasją. Tego wszystkiego z całą pewnością nie można odmówić rodzinie Wente, której już piąte pokolenie kultywuje winiarską tradycję trwającą 135 lat. Jest to staż, którego nie powstydziliby się niejedni europejscy producenci, a wystarczająco długi, aby nadać klanowi Wente status najstarszej rodzinnej firmy, nieprzerwanie produkującej wino w całej Kalifornii. Natura natomiast ofiarowała dolinie Livermore umiarkowany klimat, niemal w sercu rozpalonego słońcem stanu. Wysokie popołudniowe temperatury pozwalają owocom wystarczająco dojrzeć, zaś chłodne wieczory i noce sprawiają, że powstające z nich wina oferują sporo niezbędnej kwasowości.

 

Fot. https://wentevineyards.com/

 

Ponieważ jedną z najtrudniejszych rzeczy związanych z degustowaniem wina, jest oddać słowami jego smak i aromaty, zachęcam Was wszystkich, aby skosztować go osobiście. Poniżej zamieszczam swoją notkę degustacyjną.

 

WENTE SANDSTONE MERLOT

 

  • Rocznik: 2013
  • Szczepy :  85% Merlot; 15% Petite Sirah
  • Region:  Kalifornia
  • Apelacja:  AVA Livermore Valley
  • Zawartość alkoholu: 13,5%
  • Dojrzewanie:12 miesięcy w dębowych beczkach jako osobne wina oraz kolejne 12 miesięcy jako gotowy kupaż

 

OKO

Klarowne o średnio intensywnym rubinowym kolorze.

NOS

Czysty o średnio intensywnych aromatach ciemnych i czerwonych owoców jeżyny, jagody i czereśni uzupełnionych nutami fiołków, cedru i wanilii. Całość ma przyjemny, lekko słodkawy charakter.

USTA

Wino z całą pewnością wytrawne o wysokiej kwasowości i średnio mocnej taninie i ciele. Wyczuwana paleta smaków pokrywa się częściowo z nosem, oferując już bardziej czerwone i kwaśne owoce czereśni, porzeczki i śliwki, które dopełniają waniliowo — cedrowe niuanse wykończone gorzką czekoladą. Średnio długi finisz pozwala cieszyć się tym winem jeszcze kilka chwil po każdym łyku.

OCENA

Wino bardzo dobre i oczywiście warte polecenia. Świetnie reprezentuje swój dominujący szczep i ukazuje potencjał kalifornijskiego winiarstwa.

 

Autor: Łukasz Wiśniewski, Pan od wina w Restauracji-Winiarni Kotłownia i Via Suzina