Roczne archiwum: 2017

Prosto z serca – esencja karczocha

Karczoch gościł u mnie rzadko. Gdy spróbowałam podanego z pomidorowym concasse w Restauracji-Winiarni Kotłownia, pojawiał się częściej. Ale stałym gościem, a wręcz rezydentem w mojej kuchni i na stole został po warsztatach w Akademii Kulinarnej Whirpool.  Z właściwym sobie urokiem i elegancją, aczkolwiek, jak zwykle, temperamentnie, odkryła przede mną drugie życie karczocha, Cristina Catese.  … Czytaj dalej »

Co stół, to obyczaj

Jajka, żur, biała kiełbasa, mazurek, babka – zwykle goszczą na większości polskich stołów. Jednak to nie koniec. Okazuje się, po raz kolejny, że kuchnia regionalna w Polsce jest bardzo inspirująca, różnorodna i obfituje w moc wielkanocnych potraw. Subiektywny regionalny przegląd zaczęłam od regionu, gdzie są moje korzenie.    Kurpie Najważniejszymi potrawami wielkanocnymi są tutaj: rejbak, czyli… Czytaj dalej »

Rzymskie wakacje

Marzą mi się czasem rzymskie wakacje. Wrócić  do Ogrodu Różanego na Awentynie, zejść hiszpańskimi schodami do fontanny Barcaccia, powłóczyć romantycznymi zaułkami Zatybrza, sprawdzić prawdomówność w Bocca della Verita w przedsionku Bazyliki Santa Maria in Cosmedin, zatańczyć nocą przy Fontana di Trevi, zadumać w świątyni Wenus na Forum Romanum, poszukać śladów wilczycy na Palatynie… i trafić… Czytaj dalej »

Piemont kocha jeść

„Nie ma bardziej szczerej miłości, niż miłość do jedzenia” – George Bernard Shaw W pewien lutowy mroźny dzień zostałam zarażona miłością do piemonckiej kuchni przez Małgosię Buttitta i Monikę Kucia. Śniadaniując  w dobrym towarzystwie, w niedawno otwartej przy warszawskim Placu Zbawiciela restauracji Blueberry’s (mój subiektywny hit: naleśnik z kasztanami!!!!), duchem przeniosłam się do krainy Lavazzy, trufli… Czytaj dalej »

Zimowy powrót na bieszczadzkie manowce

    Wieje wiatr hen od Dwernika, Wieje wiatr hen od Komańczy… Czasem pośród buków znika. Czasem w kłębach kurzu tańczy. Czasem krąży dolinami. Czasem w ściany domów stuka… Jakby kogoś wypatrywał, Jakby bardzo kogoś szukał. Kiedyś mnie spotkał w Wetlinie, Zaczął szeptać wprost do ucha… I tak trzymał mnie w objęciach Aż zobaczył, że… Czytaj dalej »

Jabłko – dobre, bo polskie

Piątkowy rytuał. Poranna wizyta na lokalnym targu. Zatrzymuję się przy skrzynkach pełnych dojrzałych, śmiejących się do mnie, mniejszych i większych jabłuszek. Nie wiem, które wybrać. Najchętniej ugryzłabym wszystkie. Biorę do ręki okrąglutką koksę, wącham, lubię ten zapach świeżo zerwanego owocu, prosto z sadu. Wydaję z siebie okrzyk zachwytu „Ach, jak pięknie pachnie ta koksa! O,… Czytaj dalej »