W moim chateau dawno nie było balu. Postanowiłam zatem zwołać paczkę Przyjaciół i Krewnych na porządną imprezę czyli nie siedzimy i biesiadujemy, tylko tańczymy do upadłego, a ja nie stoję dwie doby wcześniej i cały wieczór przy garach (choć wiadomo, że bardzo lubię). Okazja zawsze się trafi, tym razem padło na ostatnią sobotę listopada, a więc From 60’s to 90’s czyli Andrzejki u Anny Ewy Marii.
Sukcesem każdego przyjęcia jest dobra organizacja pracy i przestrzeni. Tydzień wcześniej należy rozpisać menu, następnie każdy z uczestników otrzymuje jasne wytyczne, co do zapewnienia poszczególnych elementów menu oraz baru. W dniu imprezy rano przeglądamy odziedziczone po Babciach kredensy, wietrzymy porcelanę i kryształy, polerujemy szkło i sztućce. Szanujemy siebie i naszą planetę , więc nie jemy na jednorazowych plastikach. Godzinę przed imprezą wpada sąsiadka (lub lokalny Iron Man, jeśli tylko nie dopadło go przeziębienie) i turlamy razem stół z salonu do sypialni, która staje się na ten moment bufetem, a kilkanaście metrów kwadratowych pustego parkietu oczekuje na radosne pląsy przy dobrze znanych i lubianych rytmach. Playlista na Spotify powstaje sukcesywnie przed imprezą.
A cóż w menu? Stawiam na zimny bufet, gdyż chcę się bawić z Gośćmi, a nie biegać co chwila do piekarnika (mikrofali nie używam). Zatem przekąski, sałatki, owoce, ciasto, coś do chrupnięcia. Podam moje domowe wędliny: autorski pasztet mięsno-warzywny (przepis tutaj), schab pieczony według Maminej receptury oraz kiełbasę zrobioną i wędzoną prawie własnoręcznie, bo pod wytycznymi i nadzorem Kierownika w Latosowie (więcej o tym ziemskim raju przeczytacie tutaj). Zadebiutuje moja własna kiszonka – wreszcie zaczęłam ten zdrowy proceder, natchniona autorskim pomysłem Kasi i Bartka z Latosowa: burak, biała kapusta i czosnek, ukiszone razem. Piwniczka zaś karmi piklami w różnej odsłonie, tegoroczne już się dobrze przegryzły: cukinia w zatarze, ogórki w kurkumie, żółto-czerwona papryka, marynowane zielone pomidory.
Ktoś na diecie albo wege? Proszę bardzo: talerz świeżych warzyw a na nim rzodkiewka, pokrojone w paseczki ogórek, kolorowa papryka, marchewka oraz krążki fenkuła i kalarepy. Do tego domowe dipy czy sosy – jak kto woli. Paprykowy gotowy w słoiku (przepis tutaj), wystarczy wyjąć na ładną miseczkę a salsa verde i jogurtowo-czosnkowy do zrobienia godzinę czy dwie przed imprezą – przechowywać w chłodnym miejscu. Kilka bagietek i voila. Desery w rękach najlepszych „cukierniczek”: Iw serwuje szarlotkę best ever, Ewcia – pyszne ciasto marchewkowe. A gdy Szwagier przywozi z Podlasia domowe „digestivy” to …. let’s dance do białego rana!
*****
Pieczony schab
1,5 – 2 kg schabu środkowego bez kości dobrej jakości
główka czosnku
garść suszonego majeranku
sól, pieprz czarny
olej uniwersalny
Schab umyć i osuszyć. Włożyć do naczynia żaroodpornego, posypać solą i pieprzem z każdej strony. Czosnek obrać i zetrzeć na tarce, natrzeć schab, następnie obsypać z każdej strony majerankiem. Owinąć folią spożywczą wraz z naczyniem i wstawić na co najmniej dobę do lodówki. Po wyjęciu z lodówki, rozgrzać na patelni olej i obsmażyć schab z każdej strony do „zamknięcia” mięsa. Przełożyć do tego samego naczynia, w którym się marynował. Piekarnik rozgrzać do 1500C i piec na środkowej półce w programie „góra-dół” przez godzinę.
*****
Kiszonka: burak, biała kapusta i czosnek
½ średniej główki białej kapusty
kilka podłużnych czerwonych buraków średniej wielkości
2 główki czosnku
2-3 sztuki całego kopru z łodygami
gruby korzeń świeżego chrzanu, długości ok. 20 cm
woda
sól zwykła niejodowana
naczynie kamionkowe lub szklany słój ok. 3 litrów
Wodę z solą zagotować w proporcjach łyżka soli na litr wody (jak do ogórków małosolnych), ostudzić. Buraki obrać ze skóry, pokroić w krążki ok. 0,5 cm. Kapustę poszatkować grubiej niż do klasycznego kiszenia w beczce. Czosnek obrać, nie kroić. Chrzan obrać i pokroić na kilka kawałków. Koper umyć, osuszyć. Włożyć na dno naczynia koper i chrzan, potem na zmianę układać kapustę, buraki i czosnek. Następnie kolejną warstwę: koper, chrzan, buraki, kapustę i czosnek. Zalać ostudzoną solanką. Przycisnąć talerzykiem i dodatkowo obciążyć np. ciężką miską albo odważnikami, przykryć ściereczką. Słój zamknąć szczelnie. Odstawić w ciepłe miejsce na 3 tygodnie, potem przenieść w chłodniejsze (spiżarnia, piwniczka, balkon).
****
Sos salsa verde
bazylia, mięta, kolendra, natka pietruszki – po dużej garści każdej
3 ząbki czosnku
kilka filecików anchois
4 łyżki małych kaparów
130 ml oliwy extra vergine
50 ml czerwonego octu winnego
2 łyżeczki musztardy Dijon
szczypta świeżo mielonego czarnego pieprzu
Zielone zioła umyć, osuszyć, posiekać drobno do miski. Czosnek obrać i zetrzeć na tarce. Anchois odsączyć i pokroić na mniejsze kawałki, dodać odsączone kapary. Wymieszać wszystko z musztardą i octem, następnie zblendować. Dodawać powoli oliwę, dalej blendując. Dodać do smaku szczyptę pieprzu. Nie polecam solić, gdyż słone są anchois i łatwo przesadzić.
*****
Sos jogurtowo-czosnkowy
1 żółtko
1 łyżeczka musztardy dijon
kropla octu winnego białego
1 łyżka oliwy
250 g gęstego jogurtu naturalnego
3 ząbki czosnku
łyżeczka soku z cytryny
szczypta różowej soli himalajskiej
szczypta białego mielonego pieprzu
Utrzeć żółtko z musztardą, cytryną i octem winnym, ucierać dalej dodając powoli oliwę. Połączyć z jogurtem i obranym, startym na tarce czosnkiem. Dodać sól, pieprz. Wymieszać na gładką konsystencję. Przechowywać w lodówce.