Cud-Miód – pochwała obfitości w Święto Toruńskiego Piernika

Toruń to jedno z absolutnie MOICH miejsc. Mieszkają tam osoby szczególnie bliskie memu sercu. Specjalnych zachęt więc nie trzeba, żebym wsiadła w auto i pognała autostradą do miasta Kopernika i piernika. Pięknie się złożyło, że ten ostatni miał swoje święto w upalny sierpniowy długi weekend. Mimo, że z nieba lał się żar (potem niestety polał się w nadmiarze deszcz), zapukałam do Muzeum Toruńskiego Piernika, aby przeżyć niezapomniane chwile podczas wieczornego spotkania „Cud-Miód” – inaugracji Święta Toruńskiego Piernika. Artystyczno-kulinarne uczty, które organizuje Monika Kucia (Polish Plate, Siała Baba Mak, Culinary Trips to Poland) to legenda i wydarzenia, obok których nie sposób przejść obojętnie. Doskonałe połączenie zmysłów, ciało i dusza odnajdują się wzajemnie, metafizyczne wręcz doznania wśród ludzi pełnych pasji, autentyczności i można rzec  – wiedzy tajemnej. A przecież nie trzeba daleko szukać, wszystko mamy w zasięgu ręki.  Wystarczy pójść do lasu, na łąkę, wziąć garść ziemi, powąchać zioła, dotknąć źdźbła trawy, przytulić się do drzewa. Czerpać z Matki Natury.

 

 

Jak przy wielu wydarzeniach, organizowanych przez Monikę i tutaj istotą było ukazanie związków i połączeń pomiędzy naturą, kulturą, historią i tradycją. Smakowaliśmy krople rosy, palcami jedliśmy plastry miodu, wąchaliśmy mokrą ziemię znad rzeki, piliśmy napary ze świeżych ziół, zanurzaliśmy bose stopy w obłędnie pachnących płatkach róż ze złotym pyłem. Coś wspaniałego!

 

Fot. Na moim stole

Fot. Wojtek Szabelski

Fot. Wojtek Szabelski

Fot. Na moim stole

Fot. Na moim stole

Fot. Na moim stole

 

W przededniu Święta Matki Boskiej Zielnej słuchaliśmy opowieści o ziołach, zwyczajach i obrzędach z nim związanych, pletliśmy wianki, układaliśmy bukiety z polnych kwiatów i ziół. Swój ważny akcent miała historyczna kuchnia toruńska, czerpiąca z otaczającej przyrody. Michał Żulewski z Bistro Klonowica pokazał rekonstrukcje dawnych dań w połączeniu z dziko rosnącymi roślinami jadalnymi na zastawie bardzo naturalnej bo np. z kory brzozowej zebranej w lesie. Skosztowaliśmy takich rarytasów, jak zupa śliwkowa z wędzoną śmietaną, plastry półgęska, uszy wieprzowe z mirabelką i musztardą kcyńską  czy lody piernikowe. Wszystko proste, czyste w formie, od serca, z wyjątkowym smakiem.

 

Fot. Wojtek Szabelski

Fot. Wojtek Szabelski

Fot. Wojtek Szabelski

Fot. Wojtek Szabelski

Fot. Wojtek Szabelski

 

 

Moc obfitości, moc muzyki. Pięknym wykonaniem pieśni zachwyciła nas Marta Domachowska – etnolog, badaczka polskiej kultury ludowej, uczennica wiejskich śpiewaków, tancerzy i muzykantów. Współzałożycielka toruńskiej grupy „n obrotów” oraz Forum Muzyki Tradycyjnej. Artystka od kilkunastu lat zgłębia, praktykuje i popularyzuje polskie tradycje muzyczne m.in. organizując potańcówki, koncerty i warsztaty. Na co dzień zajmuje się edukacją i wydarzeniami muzycznymi w Muzeum Etnograficzne im. Marii Znamierowskiej-Prüfferowej w Toruniu. Lubi jak jest do rymu i do taktu. Nie trzeba było długo namawiać gości na wspólne śpiewanie pieśni „Plon niesiemy plon, naszej pani w dom”.

 

Fot. Na moim stole

O tym niezwykłym spotkaniu przypomina mi miodowo-różany, naturalny lizak, który jest tak piękny, że aż szkoda go zjeść.  To autorski projekt Kaji Kręglickiej  z Naturalnie na patyku – ręcznie robione bez dodatku konserwantów, sztucznych ulepszaczy, aromatów i barwników. Zdobione niecodziennymi dodatkami jak kwiaty jadalne czy owoce liofilizowane. O wyjątkowości lizaków niech świadczy też fakt, że patyczki do nich były zbierane przez Monikę i jej dzieci w Puszczy Knyszyńskiej kilka dni wcześniej. Prosto, z natury, od serca.

 

Fot. Na moim stole

Pełen swoistych rytuałów wieczór utwierdził mnie w przekonaniu, jak bardzo jesteśmy związani z naturą a kuchnia, przyroda, duchowość łączą bardziej niż dzielą, tu i teraz tworząc z właściwie obcych ludzi promienną i radosną wspólnotę. Już mam apetyt na kolejne.

 

Fot. Wojtek Szabelski

Fot. Na moim stole